Od długiego czasu planowałam ten weekend. Miało być pracowicie. Bo w końcu nadszedł czas, aby zaplanowaną metamorfozę Adasiowego pokoju wprowadzić w życie. Ale los nie byłby sobą, gdyby nie chciał tych planów pokrzyżować. I chociaż broniłam się rękami i nogami – udało mu się. Zostałam pokonana przez przeziębienie i okropny ból zatok. Tak mi smutno, kiedy nie mam nawet siły wstać z łóżka, a Bąbel woła do zabawy i wyciąga moją rękę spod koca… Nie było siły. Do tego ta straszna pogoda. Deszcz i wiatr, te wszystkie spadające liście – w ten weekend były jakoś wyjątkowo przytłaczające. Nie musicie się domyślać, remont pokoju odroczony, a niezłożone szafki nadal zalegają w kartonach.
Ale te wszystkie złe przypadki zawsze mają jakiś pozytywny oddźwięk. I dzisiaj patrzę na ten weekend z ogromnym uśmiechem. Bo mimo mojego bardzo złego samopoczucia doznałam wielu pięknych chwil :) Takich zwyczajnych, ale pięknych. Takich, które powinny dziać się cały czas, a które się nie dzieję, bo zbyt szybko biegniemy, gonimy, staramy się… Ten weekend był po prostu „slow” to teraz takie modne słowo. Sloow food, sloow life, a my mieliśmy nasz własny sloow weekend! Taki powolny, z nieidealnym obiadem i rozczochranymi włosami, cały w dresie, ale cały nasz i tylko nasz! Już nie pamiętam, kiedy tak bez wyrzutów sumienia rozpływaliśmy się w błogim lenistwie. Kiedy odcięliśmy się od wszystkiego i od wszystkich. Nie było telefonów, nie było laptopów, tabletów i telewizora prawie też nie było. Nie pamiętam kiedy byliśmy tylko dla siebie. Tak naprawdę. Całą trójką :)
Herbata zrobiona przez A. smakowała wyjątkowo, a ilość miodu i cytryny była wprost wyznaniem miłości :) Dwie drzemki w ciągu jednego weekednu – już nie pamiętam tych czasów nawet. Ale było bosko wskoczyć pod kołdrę i zamknąć za sobą drzwi na bite 1,5 godziny. W końcu sięgnęłam po książkę, która już od bardzo dawna zakurzona leżała na półce i czekała.. na ten właśnie weekend. Okryłam się pledem i czytałam, Ich Dwóch bawili się i śmiali do rozpuku, a w tle leciała muzyka. Taki slow, jakiego było mi trzeba. Taki slow, który nieraz widziałam zamykając oczy :) I chociaż wiele nam brakuje do idealnego życia z gazet i katalogów, to wiem, że to nasze jest idealne! Pod każdym względem!
Kochane i Wam polecam taki weekend. Bez pośpiechu, bez obowiązków. Taki powolny tylko Wasz. To co? W następny weekend? :) Dajcie znać, jak Wam się udało :)
marynarka boom boom by jamiro
baggy i czapa – szmaciankowo.pl
buty – nike