Od razu prostuję – Adaś naprawdę nie używa tableta… serio. Może jesteśmy zacofani, może staromodni. Tak wiem, świat idzie do przodu, trzeba się rozwijać, ble ble ble…. Nie przekonasz mnie, jeśli masz zamiar. Adaś jeszcze nigdy nie bawił się tabletem, a nasze telefony nie są dla Niego żadną atrakcją. Dlaczego? Po pierwsze, jak tylko przejawiał jakieś zainteresowanie, mówiliśmy, że to nie zabawka. I to wystarczyło. Po drugie telefon ma służyć do dzwonienia, robienia zdjęć, pisania, czytania – ale dla rodzica. Tablet tak samo. Wiem, że czas, kiedy moje dziecko jest odizolowane od nowinek technicznych zbliża się ku końcowi, ale uważam, że naprawdę możemy podarować naszemu dziecku wiele innych, o wiele ciekawszych atrakcji niż włączenie gry, przy której traci kontakt z rzeczywistością, zatapia się w niej i nie potrafi myśleć o niczym innym, a każda inna forma „rozrywki” jest dla niego zwyczajnie n u d ą.
Udało nam się rozkochać Adasia w książkach i jest to moją dumą. To, że idę z Nim do biblioteki, a On z zapartym tchem patrzy na te wszystkie nowe dla Niego książki, a ja widzę ten błysk w oku – „jaram się” tym :)
Dzisiaj podpowiem Ci jak połączyć przyjemne z pożytecznym. Jak zamienić tablet na książkę. Uwierz mi, Twoje dziecko nie pożałuje!
Wydawnictwo Babryba ma w swoich zbiorach cuuuudowne książki rozwijające dziecięcą wyobraźnię. Interaktywność na bardzo wysokim poziomie. Książki, o których zaraz Ci napiszę, niby wyglądają jak zwykłe książki. No bo jest okładka, są strony, jakieś zdania… ale jakie? Zdania to raczej polecenia, które musi wykonać twoje dziecko, aby bohater dotarł do celu. Taki tablet na papierze. Śmiechu przy tym co nie miara, a jakie zadowolenie, kiedy się uda! Żaden tablet nie zastąpi tego, co Twoje dziecko może samo sobie wyobrazić podczas pokonywania kolejnych trudności. To nie są książki, które zazwyczaj czyta się dziecku do snu. Te książki uaktywniają dziecko. Pozwalają spędzić wspaniały czas wypełniony śmiechem i prawdziwą radością :)
„Naciśnij mnie” Hevre Tullet
Otwierasz i… kropka. Zwykła kropka. Namalowana kropka. Ale co jest? O co chodzi? Kropkę trzeba dmuchnąć, przekręcić, żeby spadła, trzeba nacisnąć i zapalić jej światło. Dziwne no nie? Ano nie! Co jeszcze trzeba zrobić? Wszystkiego Ci nie powiem, bo nie będziesz mieć elementu zaskoczenia :)
„Figle migle” Hevre Tullet
Kolejna genialna pozycja tego autora. I znowu kropka. Wbrew pozorom obrazki ograniczone są do minimum, ale jakie daje to pole do popisu dla wyobraźni. Znowu trzeba wykonać kilka prostych poleceń, wypowiedzieć jakieś magiczne zaklęcia.
„Kliknij mnie” Salina Yoon
W tej książce znowu mamy do czynienia z interaktywną zabawą. Mały Blipek potrzebuje pomocy, żeby wygrać grę. Chce gdzieś wskoczyć, musi się gdzieś przeturlać. Trzeba go połaskotać i wykonać jeszcze mnóstwo innych cudów. Taka gra tabletowa, ale w książce. Niemożliwe? A jednak!
Dla mnie te książki to magia. Prawdziwa magia. Jak przeszliśmy (bo dziwnie mówić w przypadku tych książek o czytaniu) je pierwszy raz – byłam zaskoczona. Drugi raz – zaskoczona jeszcze bardziej. Z każdym kolejnym – zafascynowana :) Zafascynowana tym, że kawałek papieru, mała kropka, kreska mogą tak uaktywnić dziecko, wspomóc Jego rozwój motoryczny i umysłowy. Trzeba myśleć, trzeba precyzyjnie naciskać, czy przejechać paluszkiem po linii. Wszystko po to, żeby zobaczyć co będzie dalej, jak potoczą się losy kropki.
Jeśli jeszcze nie słyszałaś o tych książkach, to napiszę Ci, że musisz je mieć. Nieczęsto coś mnie zachwyca do takich rozmiarów, ale te książki to prawdziwy fenomen, i to słowo wcale nie jest w tym wypadku nadużyciem.
Zamówisz je oczywiście u Babaryba :)
