Wiecie dobrze, że na książki dla Adasia nie szczędzę. Lubię ładnie wydane wierszyki, opowieści, historyjki. Póki co, udało mi się w Adaśku zaszczepić miłość, albo chociaż zainteresowanie do książek, z czego dumna jestem niesłychanie. Często kupuję nowe pozycje do jego domowej biblioteczki. I o tym właśnie będzie ta historia…
Robiłam zakupy w sklepie, tym z czerwono-czarnym owadem w logo. Przechodząc obok „stoiska” z książkami rzuciły mi się w oczy tytuły ponadczasowe. Kilka różnych, w białych oprawach. Idealne do stworzenia biblioteczki. Zerknęłam na cenę: 5,99 zł i oczy dwa razy przetarłam ze zdumienia. „Mały książę” „Czerwony Kapturek” „Pinokio” „Piękna i Bestia” i wiele wiele innych znanych mi jeszcze za czasów dzieciaka. Otworzyłam na pierwszych stronach. Ładne ilustracje, przyjemna czcionka. Biorę! Ale niezbyt rozrzutnie, bo tylko dwie sztuki (I Bogu dzięki, jak się później okazało) spakowałam do koszyka: Czerwony Kapturek i Pinokio.
Wyobraźcie sobie moją dumę, że takie bestsellery za jedyne 5,99 zł upolowałam. Głowa wysoko, nos zadarty i pomaszerowałam do domu. A w domu…
Adaś do snu przygotowany, wybiera książeczki do czytania. W ręce chwyta „Pinokia” Zaczynam czytać. Coś się nie zgadza… aha, już wiem dlaczego książki były takie tanie. „… na podstawie powieści…” czyli książka na podstawie książki. Zadziwiający twór, ale brnę w czytaniu dalej. Jakoś nie za bardzo mi się podoba tekst, ale staram się nie uprzedzać. Czytam z lekką nutką zażenowania, ale czytam. Aż do strony…. gdzie moim oczom ukazał się obrazek, który zmroził krew w moich żyłach! Pinokio powieszony na drzewie! Jak wisielec. Mały chłopczyk – bo przecież to kukiełka, która wygląda jak kilkuletnie dziecko, chodzi, mówi, ma imię. Oto wisi na drzewie, bo ktoś go POWIESIŁ, za karę… Nie był powieszony na śmierć, tylko tak „na noc” żeby sobie przemyślał swoje złe zachowanie… Szybko odwróciłam stronę, pokrętnie zmieniłam temat, i … Matko Kochana! Pinokio przywiązany do budy! Dzisiaj, za przywiązanie do budy psa, odpowiadać można przed sądem, a w książeczce dla dzieci przywiązuje się na łańcuchu do budy drewnianego „chopćyka” – jak mówi Adaś.
Zamknęłam książkę wrzuciłam pod łóżko i szybko wybrałam coś bezpiecznego. Ale wiecie co poczułam przy tych obrazkach? Wstyd i porażkę, że moje dziecko na takie obrazki spojrzało, że ja kupując książkę nie przeczytałam jej od razu od deski do deski i nie przeanalizowałam wszystkich obrazków (ciekawe czy ktoś tak robi przed zakupem) ! Chociaż to nie ja powinnam się wstydzić!
Zastanawiam się kto dopuścił do druku książkę dla dzieci z takimi ilustracjami i takimi opisami… Nieważne, że „na podstawie” – to absolutnie żadna taryfa ulgowa! Uwierzcie mi, że krew w żyłach zmrożoną mam do tej pory. Takie obrazki nie powinny, nie mogą pojawiać się w pięknych, kolorowych książeczkach dla dzieci! Książka to ma być przygoda, radość, cudowne wspomnienia. Nie widok, który śni się po nocach. I schowaj sobie w buty komentarze typu „dziecko – przecież jeszcze nic nie rozumie” I bardzo dobrze, że takie widoki nie są dla Niego chlebem powszednim. I zrobię wszystko, żeby nie były! Nie uchronię Go przed złem tego świata, ale w książkach nie może być to zło tak przedstawione! Chora sytuacja.
Nie wiem, czy zysk i pieniądze to jedyne co się dzisiaj liczy, czy brak już granic dobrego smaku? Powieszony drewniany chłopczyk to nie jest odpowiedni obrazek do dziecięcej książeczki! Czy ktoś w ogóle edytował tą książkę przed wydaniem? Czy nikt nie wpadł na to, że to naprawdę nieodpowiednie? I dziwię się tym bardziej, że wydawnictwo ma w swoich zasobach naprawdę piękne i wartościowe książki. Tym razem bardzo się zawiodłam. I mam nauczkę na przyszłość, żeby lepiej analizować swoje zakupy – zwłaszcza te dla dziecka.
No, ale powiedzcie sami, czy Was nie oburzają takie obrazki w dziecięcej książce?
