Lubimy książki, czasami mam wrażenie, że Adaś aż nadto :) ciągle trzeba czytać i czytać i czytać. Całymi dniami możemy nie robić nic, tylko czytać… i rysować w przerwach czytania. W ciągu dwóch lat z kawałkiem nauczyłam się już wybierać książeczki dla Adasia. Nie muszą być wielce poczytne, czy modne. Mają się podobać mojemu dziecku. Ale zanim dojrzałam do tego przyznam się bez bicia, że brałam z półek jak leci. Nasz portfel był w nieco lepszej kondycji niż teraz, więc mogłam pozwolić sobie, żeby wejść do Empiku i po prostu kupić kilka książek dla dziecka- ot tak! Bez głębszego zastanawiania się. Na szczęście, dla Adasiowej biblioteczki, dzisiaj do sprawy podchodzę inaczej.
Po pierwsze – nie kupuję książek w sklepach, a raczej zamawiam przez Internet. Zawsze znajdzie się jakaś promocja, z której warto skorzystać. Jedyne wyjątki robię, jeśli w sklepie stacjonarnym nawinie się fajna oferta. Ale nic na siłę – zawsze sprawdzam dodatkowo w sieci i porównuję.
Po drugie – staranie wybieram książeczki. Już dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, że wiem co Adasiowi się podoba bardziej, a co mniej. Dodatkowo powiem Wam, że zakochałam się bezgranicznie w literaturze skandynawskiej, która tyle ile zachwytu budzi również zniesmaczenie i niezrozumienie. W tych książkach zakochał również Adaś. Co więcej, mam już odłożonych kilka tytułów, o których z chęcią Wam napiszę w następnych wpisach.
Po trzecie – książki, które już, z racji wieku, Adasia nie ciekawią – oddaję lub sprzedaję (wtedy mamy zastrzyk na następne książkowe zakupy) Nie ma się co oszukiwać – nie będę kazała dużemu chłopakowi, jakim jest mój syn, oglądać książeczek z jednym obrazkiem na stronie :) Musi się dziać, i musi być tekstu w sam raz. Dlatego nie ma sensu składować :)
Dlaczego w ogóle kupujemy książeczki, a nie wypożyczamy z biblioteki?
Odpowiedź na to pytanie jest prosta jak but. Adaś lubi książki czytać w różnych warunkach i chociaż tak naprawdę bardzo je szanuje, i raczej żadna z naszych książek nie wymaga większej reanimacji to jednak z duszą na ramieniu patrzyłabym jak obraca cieniutkie kartki w bibliotecznych zbiorach. A po drugie – książki z biblioteki możemy wypożyczyć góra na miesiąc, a Adaś zbyt przywiązuje się do swoich ulubionych tytułów, żeby po miesiącu je oddać :) Po trzecie – lubię jak w domu jest dużo książek :) Zdecydowanie bardziej wolę kupić drogą książką niż drogą zabawkę, bo przecież
„Kto czyta książki żyje podwójnie”
Teraz powiedzcie, że nie zwariowałam i że Wy też kupujecie dzieciom książki :)