Już nie wiem, gdzie mamy trzymać Adaśkowe książeczki, ale gdy widzę coś, co mi sie podoba, a wiem, że spodoba się też Jemu – to nie mogę się oprzeć :) Dlatego staram się, jak już wiecie, raz na jakiś czas robić selekcję i te książki, z których już wyrósł – odsprzedać. Zazwyczaj mam ogromny sentyment do każdej książki i zawsze ciężko mi je oddać :) Nie powstrzymuje mnie to jednak przed zakupem nowych pozycji i tym właśnie sposobem poznaliśmy Alberta. I Wy poznajcie Alberta, Alberta Albertsona.
„Dobraoc Albercie Albertsonie”
Albert czasem trochę rozrabia, a czasem jest grzeczny.
Dziś rozrabia, bo jest bardzo niezadowolony, że musi iść spać.
– Tato, poczytaj mi książkę! – prosi.
Albert powinien już spać, ale jak każde dziecko znajduje milion wymówek i powodów by tego nie robić. A to nagle chce pić, zaraz potem oczywiście chce Mu się siku. Musi koniecznie wyszczotkować zęby – o czym zapomniał wcześniej, przypomina sobie, że nie ma misia i tak dalej i tak dalej :)
Dobranoc Albercie… to tylko jedna z wielu pozycji z serii o Albercie. Dlaczego sięgnęłam po nią najpierw? Dlatego, że też mamy w domu takiego Alberta ;) U nas zawsze jest piciu i buła. Adaś choć usta umoczy i zje okruszka, ale woła, jakby co najmniej po kilku tygodniach wygłodniały z pustyni wrócił :0
Książka o Albercie jest u nas zawsze sygnałem, że po kilku już wcześniej przeczytanych do snu książeczkach, nadchodzi pora snu. Zawsze zostawiam ją na koniec. Po przeczytaniu mówimy Adasiowi, że idziemy spać, tak jak Albert i gasimy światło. Zazwyczaj działa :)
To jedna z naszych ulubionych książeczek ostatnio. Ciekawa jestem czy znacie Alberta, a może macie takie małe łobuzy w swoim domu? :)
Dobranoc, Albercie Albertsonie
wydawnictwo Zakamarki
28 stron